TROCHĘ ŚWIATŁA NA PROBLEM
Kiedy starzeją się zmierzają do zakończenia kariery, zaczynają wątpić w sens swoich osiągnięć. Przyczyną ich frustracji jest przekonanie, że w rzeczywistości mogliby i chcieliby zrobić o wiele więcej. Ludzie ci spędzają często resztę życia na poszukiwaniu kozłów ofiarnych, narzekając na brak okazji, nadmierne obowiązki wobec swoich krewnych — na cokolwiek, byleby uniknąć najbardziej bolesnego wyznania: że naprawdę sami są sobie winni. Czy tacy ludzie mogliby zaczerpnąć jakąś wskazówkę z lepszego zrozumienia praw biologicznych rządzących homeostazą poprzez mechanizm stresu?Myślę, że mogliby spróbować.Trochę światła na ten problem rzucić można przypominając to, co powiedzieliśmy wcześniej na temat naszej energii przystosowania, przejawiającej się jako dziedzicznie ustalony zasób witalności, który człowiek musi koniecznie wyładować, aby zaspokoić swoje wrodzone pragnienie autoekspresji — wypełnić to, co uważa za swoją misję, cokolwiek by to było — wszelkie zadania, do których wykonania czuje się predestynowany.